Dzisiejsza ciabatta, to pierwsza proba zmierzenia sie z przepisami Caroline Dhaenens zamieszczonych w nieduzej ksiazeczce "Recettes de Moulbaix", czyli "Przepisy z Moulbaix" z 2007 r. W Moulbaix, pieknej i malowniczej wsi, znajduje sie wciaz czynny mlyn, w ktorym mozna kupic mnostwo rodzajow maki i roznych mieszanek chlebowych.
Skladniki:
- 850 g maki baguette (mysle, ze spokojnie mozna dac zwykla make pszenna)
- 150 g maki zytniej (70%)
- 720 g letniej wody
- 20 g oliwy z oliwek
- 20 g soli
- 30 g swiezych drozdzy
Polaczyc obie maki. Drozdze rozpuscic w nieduzej ilosci wody, nastepnie wlac w zrobiony na srodku dolek. Dodac reszte wody, sol i oliwe. Wszystkie skladniki polaczyc i wyrabiac intensywnie co najmniej przez 5 min. (ciasto bardzo klei sie do rak, wiec ja jeszcze sporo maki podsypalam podczas wyrabiania), a nastepnie odstawic do wyrozniecia az podwoi swoja objetosc (ok. 1,5 godz.).
Po tym czasie nie wyrabiajac ponownie ciasta pokroic je na nieduze kawalki i odstawic do powtornego wyrosniecia na ok. 30 min. Nastepnie kazdy z kawalkow "rozciagnac" na zadana dlugosc i ponownie odstawic na ok. 30 min. Przed wlozeniem do piekarnika posypac maka. Piec w 220°C przez ok. 15 min. Polecam takze wrzucenie do piekarnika kilku kostek lodu, wowczas ciabatta nabiera pieknej chrupiacej skorki.
Z podanej ilosci maki wyszlo mi tyle buleczek, ze musialam pieczenie rozlozyc na 3 tury. Smak, bez zastrzezen, zwlaszcza 2 i 3 tury, kiedy to dorzucilam wlasnie wspomniane kostki lodowe. Buleczki z pierwszej tury maja nieco twarda skore. W smaku ciabatty sa naprawde pyszne i sa pieknie wypieczone w srodku. Przepis do powtorzenia jak nic!